szy... A uprzedź Annę-Joannę, że tu zostanę na śniadaniu; niechże nami przyrządzi co smacznego, wygłodziłem się w tym Paryżu.
Bretończyk skłonił się z szacunkiem; księżą szkapę odprowadził do stajni, gdy tymczasem jeździec wchodził po granitowych schodach, wiodących do mieszkania pani zamku.
Zamiast zapukać do drzwi sypialni Ewina, rubaszny księżulo szedł z łoskotem, wrzeszcąc na całe gardło:
— Wstawaj że, leniu zatracony!
Ewin, nawpół już ubrany, siedział na łóżku, wpatrując się, jak zwykle po przebudzeniu się, w ów tajemniczy portret. Na gwałtowny hałas, czyniony przez proboszcza, drgnął i nagle odwrócił głowę, w chwili, gdy ksiądz już wchodził.
— Co za szczęście! Ach, to ty, księżę Keronëllen! — zawołał ze szczerą radością i serdecznie wyciągnął rękę do starego mentora..
Kapłan cofnął się.
— O, nie, nie; nie zasługujesz poprostu, abym ci rękę podawał, panie marzycielu! Pięknych rzeczy o tobie dowiaduje się — jak tak dalej pójdzie, to w końcu zajedziesz do domu warjatów! — Następnie, wpatrując sic w wychudłą, bladą i sczerniałą twarz swego ucznia, — rzekł już z powagą: — Spójrz w zwierciadło, jakie masz oczy! Tego jeszcze tylko brakowało, żebyś sobie zdrowie zrujnował. To bardzo naturalne — chce żyć, jak bornik, nudy go dręczą, a nie przyzna się, nie powie, co mu takiego... och, żebyś ty wiedział, jakie to przyjemne dla tych, co się kochają!... Otóż i masz swą wolność!
— Słusznie mówisz — rzekł Ewin posępnie — smutne to życie.
— A kto temu winien? Mało to razy mówiłem ci: weź i ożeń się, wybierz sobie jaką młodą poczciwą dziewczynę, z jakiej znanej rodziny tutejszej, z której będziesz
Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/48
Ta strona została przepisana.