Joanny, kiedy, Stojąc na progu, patrzyła za odjeżdżającym panem.
Do wszelakich niebezpieczeństw, jakie zagrażały baronowi w Paryżu, dołączało się jeszcze, co wierni słudzy przypomnieli sobie z przerażeniem, że wyjeżdżał w piątek<ref><Piątek — według bretończyków dzień feralny./ref> i to w czarnym miesiącu.
Anna-Jonanna chciała nawet zwrócić na to Ewinowi uwagę, lecz proboszcz spojrzał na nią groźnie, później zaś, wziąwszy ją na stronę, taką jej wypalił reprywendę, że do samego wyjazdu pana pary z ust puścić nie śmiała.
Kiedy do uszu obojga bretończyków doleciał daleki turkot powozu na drodze, słuchali długo, długo — wreszcie wszystko ucichło — wówczas powrócili do kuchni.
Anna-Joanna usiadła przy kominie, ukryła głowę w fartuch i poczęła płakać rzewniej, niż gdy Ewin szedł na wojnę.
Z drugiej strony komina usiadł osowiały Les-en-Goch, z rękoma, założonemi na piersiach, z pochyloną głową, bez ruchu. Całą noc spędzili oboje w tej pozycji, nic do siebie nie mówiąc i tylko stłumione łkania Anny-Joanny przerywały panującą na zamku ciszę.
Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/65
Ta strona została przepisana.