nas w przepaść, mimo, że możemy przecież przewidywać smutny koniec, mimo, że przez mgłę odurzenia zbytkami i hulatyką, możemy przecież dojrzeć złowrogie upiory nędzy i samobójstwa, lub stoczenia się w otchłań moralną — a jednak, raz wszedłszy na tę drogę, nie możemy już z niej się cofnąć.
Pan de Mantal stanowił właśnie okaz najdzikszego, najlekkomyślniejszego marnotrawcy, który tem goręcej sili się na olśnienie świata swym przepychem, im bardziej w jego kabzie dno widać i dla którego tracenie nabytych bez pracy bogactw stanowi jedyny cel życia.
Trudno byłoby zliczyć ogrom nędzy, upodlenia, wstydu, hańby i najtragiczniejszych katastrof, matką których jest ów śmieszmy lęk przed uchodzeniem za ubogiego w oczach mitycznej, urojonej poczwary, którą nazwano światem.
Trudno wprost uwierzyć, do jakiego stopnia, umysły, skąd inąd nawet wybitne, mogą popaść w prawdziwy bzik co do bezmyślnych wydatków; jakiekolwiek ograniczenie się staje się dla nich fizycznem niepodobieństwem — mimo że całe ich marnotrawstwo nie wiąże się z najmniejszemi potrzebami realnemi — jedynym motorem ich życia staje się konieczność marnotrawstwa dla utrzymania czai i poważania, jakie w oczach t. zw. świata zbytek jedynie, jako świadczący o bogactwie, daje.
A rzecz znana, że nikt nie urąga bardziej z nieszczęść bliźniego, nad ten samolubny, pusty świat, dla którego głupcy tak wielkie, tak bolesne, tak krwawe czynią ofiary, któremu często przynosi się na ołtarz majątek, honor, czasem i zmarnowane życie... przedewszystkiem zaś i prawie nieodwołalnie, szczęście.
Nasz pan de Montal dość już miał sposobności do doświadczenia okrucieństwa tego dumnego świata wobec dudków, rujnujących się, dla olśnienia mu oczu. Po kilku latach bezmyślnego, próżniaczego życia, znalazł się pewnego dnia w takiej sytuacji, że, by móc bez hałasu pozbyć się kosztownego mieszkania, mebli, tudzież jeszcze
Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/70
Ta strona została przepisana.