mówić — zaczął pan de Montal, klękając przy swej kochance i opierając się rękoma o poręcz fotelika, na którymi już usiadła.
— A, to ślicznie — odrzekła panna Julja, łagodząc wyraz twarzy — tylko nie patrz na mnie tak czule, bo muszę ci dać burę.
— Burę... za co?
— Ach, to ty jeszcze nie wiesz, jak to przyjemnie i wygodnie polecić ci cośkolwiek... Posłałam cię wczoraj do Melmot‘a, abyś mi obstalował tapety — dzisiaj przychodzę do niego, aż tu nie wie ani słowa.. To ślicznie, bardzo ślicznie.
Hrabia zmieszał się.
— Moja droga, ¡mówiłem Oliwjerowi, ażeby poszedł i nie rozumiem...
— A mnie co jakiś Oliwjer obchodzi? Gdybym chciała załatwić tę czynność przez służącego, posłałabym przecież Annę. Prosiłam ciebie, żebyś tam poszedł, bo myślałam... no, ale czy ja mogę komu zaufać?
— Przebacz mi, moja droga, przykro mi niewymownie, żem... ale...
— Och, znam cię już przecież! Niema niedbalszego człowieka od ciebie; któregoś dnia prosiłam cię, żebyś mi przyniósł w czasie antraktu filiżankę buljonu; grałam już w dwóch sztukach tego dnia, byłam przemęczona, omal że nie schrypnięta, a wiesz, że mi to pomaga.
— A czyż nie pobiegłem do Verres‘a?
— No, tak, ale przynieśli mi buljon — tak cholernie tłusty, że wedle go przełknąć nie mogłam. Czyż nie wpadłeś na myśl, żeby kazać przy sobie zebrać tłustość.
— Ależ mój drogi aniele — jesteś dziś w złym humorze, a, wierzaj mi, że najbardziej ci do twej pięknej twarzu z uśmiechem.
Hrabia był coraz bardziej zaniepokojony i niezadowolony, najwyraźniej, szczęśliwa jego gwiazda podsunęła mu najnieszczęśliwszy dzień do oświadczyn.
Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/83
Ta strona została przepisana.