matki; złożyłem, ci go w dowód nawet nie miłości, którą ci przyniosłem, ale na dowód czegoś więcej... w dowód szacunku, głębokiego szacunku. Tak... bo już wtedy przeniknąłem głęboką wartość twojej duszy. Od tego zaś czasu, mimo przelotnych chmurek, mimo twych mimowolnych błędów, nauczyłem się czytać w twem szlachetnem sercu, poznałem je do dna!
— Jakże ty jesteś dobry! — rozczuliła się Julja jeszcze bardziej. — Jeżeli nawet mam niejakie przymioty, to czyż nie tobie je zawdzięczam? Zawsze byłeś tak czuły, tak uprzejmy, tak pełen poświęcenia, że pragnęłam być godna twej miłości.
— Wierzę ci, wierzę — zawołał pan de Montal z zapałem. — Tak, to moja miłość dała ci nowe życie! Od dawna szedłem krok w krok za tobą, patrzyłem na twoje postępowanie i z dnia na dzień wydawałaś mi się godniejszą mego szacunku. Twoje prowadzenie się, twój charakter usprawiedliwiły, uszlachetniły zarazem moją namiętność i jestem dumny, że cię kocham, jak i z tego, że mnie darzysz wzajemnością.
— Tylko ty możesz zdobyć się na podobny, śliczny komplement.
— Bo tylko moja śliczna Julja potrafi mnie natchnąć do czegoś podobnego.
— Najdroższy!...
Pan de Montal doszedł do wniosku, że moment korzystny nastąpił.
— Słuchaj, Juljo... — zaczął trochę tajemniczo — nadszedł już czas, gdy powinienem wynagrodzić twą miłość, twą czułość, a przedewszystkiem twe dobre serce i pełne godności postępowanie.
— Co to ma znaczyć, Edwardzie?
— Pragnę — zaczął uroczyście pan de Montal — pragnę dać ci dowód nietylko mojej miłości i wdzięczności, ale nadto i dowód mego najgłębszego szacunku.
Julja zdziwiła się; sądziła, że to chodzi o jakiś prezent.
Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/91
Ta strona została przepisana.