A ja, jeżeli, wogóle wyjdę kiedy za mąż, to napewno nie, za człowieka, któryby mnie z torbami zostawił, ale za takiego, który moich pieniędzy nie tknie, a jeszcze zapewni mi spokojny byt.
— No to wynoś się stąd, idź sobie szukać, choćbyś miała zajść i do wszystkich djabłów... tylko nie waż się wymawiać mego nazwiska, bo... zobaczysz!!!...
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Przykrą jest podobna scena; wstyd jest widzieć mężczyznę, który od pochlebstwa i usłużności odrazu, na widok, że wszystkie jego nikczemności spełzły na niczem, że zdobycz mu się wymyka, przechodzi do zuchwalstwa, do grubjańskich pogróżek; a przecież jest to scena zgoła nieosobliwa i nierzadka. Niegdyś coś podobnego byłoby może niemożliwością, dziś jednak żadna podłość nie powinna zadziwiać. Niech czytelnicy raczą sięgnąć do własnych wspomnień, a napewno przypomną sobie, że widzieli podobne wypadki nieraz.
Co do panny Julji, to, skoro już znamy jej charakter, nietrudno nam będzie pojąć, że wszelkie zabiegi hrabiego o jej rękę, mimo, że kochała go szczerze, były daremne.
Dziewczyna, wychowania w ubóstwie, zmuszona długo patrzeć na nędzę swych rodziców, przed niczem tak nie drżała, jak przed starością w nędzy i opuszczeniu; to też posuwała oszczędność aż do skąpstwa, odmawiając sobie nawet niezbędnych nieraz rzeczy. Przy swym ograniczonym umyśle i zimnem sercu, pieniądze kochała nadewszystko — nawet zostanie panią hrabiną było dla niej niczem — chciwość zagłuszyła w niej dumę, i wszystkie inne uczucia.
Tymczasem pan de Montal, będący uosobioną próżnością i przekonany, że wszyscy cierpią na tę jego wagę, był pewien powodzenia — no i pomylił się szkaradnie.
Po gwałtownem wyjściu panny Julji spędził kilka okropnych godzin. Odmowa jej zabiła ostatnie jego nadzieje; pozostawało mu ¡zaś zaledwie dziesięć tysięcy