Idąc, za powszechną modą, jak i dla pozbycia się kłopotu z wychowaniem córek, pani Heloiza Dunoyer sprowadzała sobie guwernantkę angielkę, polegając w wychowaniu córek całkowicie na nią.
Nie mamy zamiaru zaprzeczać doskonałości guwernantek angielek, lecz zbytek wykoślawił najlepsze rzeczy. Dorobkiewicze zawsze usiłują małpować za wszelką cenę, a raczej, za cenę najmarniejszą, zwyczaje wielkiego świata; tak i w tym wypadku: byle kobieta, której powierza się wychowanie panienek, była angielką i nie stawiała zbyt wygórowanych wymagań, a już nikt nie troszczy się o jej własne wychowanie, wykształcenie, charakter, nawet o moralne prowadzenie się. Prawdę mówiąc, o wiele mniej kosztowałaby guwernantka francuzka z jakiejś ubogiej, a uczciwej rodziny, dobrze wychowana, dla której miejsce podobne byłoby nieraz dobrodziejstwem; nie można atoli byłaby mówić do niej: miss Ashton, miss Turner i t. p., przyprowadź dzieci.
Tak więc i pani Heloiza Dunoyer musiała sobie sprowadzić dla córek angielkę — jedynem jej utrapieniem było, że angielka ta miała francuskie nazwisko miss panny Hubert, co doprowadzało panią bankierową do rozpaczy — wołałaby zamiast miss Hubert, nazwisko miss Blumfield, lub miss Montinaur, co byłoby w o wiele lepszym guście, lecz angielka nie chciała zgodzić się na zmianę nazwiska, uważając je, jak się o tem jeszcze dowiemy, za wysoce arystokratyczne.
Sama pani Heloiza chciała uchodzić w towarzystwie za lwicę: doskonałe jeździła konno w amazonce, w kapeluszu z wielkiem piórem, a nawet przychodziła w tym stroju do opery; w buduarze jej, na toalecie, stale rzucała się w oczy szpicruta i duże pudełko palisandrowe z napisem: Cygara; żeby zaś nikt nie wątpił, że puzdro to służy do użytku właścicielki buduaru, można na niem było wyczytać napis: Heloiza, złożony z liter z kości słoniowej i złota.
Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/99
Ta strona została przepisana.