Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/106

Ta strona została przepisana.

na siebie spencer, bóty i włożył kapelusz na głowę. Pocztylion uśmiechając się z wielkiem zadowoleniem na to wszystko co tylko wesołym żartem być sądził, oddał swój bicz Anglikowi, mówiąc do niego:
— Już to ja zawsze powtarzam, że myśl pana jest bardzo zabawna... prawdziwa myśl majtka hulaki, chociaż pan nim nie jesteś.
— Cóż chcesz, mój kochany... ja namiętnie lubię konie, i dla mnie będzie to największą roskoszą, jeśli przynajmniéj przez kwadrans czasu pojadę na twoim pięknym i silnym rumaku.... Wszakże to kaprys bardzo niewinny, nieprawdaż?...
— Ma się rozumieć!... cóż to może szkodzić temu lubownikowi wodzianki co tam siedzi w berlince? Ale co to za cierpliwość lego człowieka... wiesz pan że on mnie już samego zniecierpliwił... to jakby krwi nie miało w żyłach.
— Czy tak myślisz? — rzekł Russell zbliżając się do powozu.
— Musi to być jakiś korzeniarz co porzucił swój handel... i pewnie nie zły człowiek. A więc, daléj, mój obywatelu, siadajcie na koń, noc jest ciemna, a ten amator zsiadłego