Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/119

Ta strona została przepisana.

trwogi, krzyknęła przeraźliwie, zbladła, i gwałtownem zdjęta drżeniem, pochyliła się w krześle....
— Moje dziecię... To nic.. uspokój się, — zawołała ochmistrzyni, — to znowu nowa niezręczność Onezyma... nie lękaj się.
Młoda panienka dowiedziawszy się o przyczynie tego łoskotu który ją tak przestraszył, żałowała bardzo że mimowolnie zwiększyła pomieszanie biednego krótkowidza, i starając się ukryć drżenie którem jeszcze była przejęta, odpowiedziała:
— Przebacz mi, moja przyjaciółko... szalona jestem, ale ty wiesz, że żadną miarą nie mogę powściągnąć téj niedorzecznéj lękliwości mojéj.
— Biedne dziecię, alboż to twoja wina, mój Boże!... wszakże ty najpierwsza cierpisz na tych mimowolnych strachach? Nie, nie masz potrzeby usprawiedliwiać się z tego?... i gdyby nie ta niezręczność mego kuzyna...
— Nie kończ, właśnie to ja wstydzić się powinnam pana Onezyma, — przerwała panienka, — żeby w moim wieku, być jeszcze takim tchórzem... to hańba.
Młody człowiek zasmucony swoim przypad-