— Co ci jest, moje dziecię? zdajesz się być zmartwioną?
Usłyszawszy te słowa swéj ciotki, Onezym zwrócił natychmiast wzrok swój niespokojny ku towarzyszce swéj samotności, jak gdyby chciał zbadać wyraz jéj twarzy... Lecz pomyślawszy zaraz, że niebędzie w stanie nic dojrzeć, pochylił głowę ze smutkiem i ukrył na kolanach swą sparzoną rękę, która go już okropnie bolała.
Dziewica zmieszana trochę spostrzeżeniem swéj ochmistrzyni, odpowiedziała:
— Mylisz się, moja przyjaciółko... nie jestem wcale zmartwioną... Ale, przed chwilą, mówiłaś o moim ojcu i przypomniałaś mi to, o czem zapomnieć nie mogę... to jest, że już od kilku dni powinien być razem z nami, a tymczasem dotąd nie wraca.
— Jakto, i będziesz się tem niepokoiła, moje dziecię? Alboż to będzie pierwszy raz, że Pan nie przyjedzie na dzień który nam naznaczył?...
— Spodziewam się, że zwłoka ta nie ma w sobie nic zatrważającego... a jednak...
— Ah! mój Boże! przecież pan może być zaczynianym mimowolnie w widokach swego
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/123
Ta strona została przepisana.