Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/125

Ta strona została przepisana.

ła bogatą, — mówił do mnie, może dwa miesiące temu, przed swoim wyjazdem. — Jeszcze jedna albo dwie dobre wycieczki, a posag jéj będzie golowy, wtedy, na honor! niech djabli wezmą mój handel rueński; nie opuszczę już mego kochanego dziecka.“
— Daj Boże! ażeby ta chwila jak najprędzéj nadeszła, — odpowiedziała panienka z westchnieniem; — nie prędzéj będę spokojną i szczęśliwą, dopóki ten dobry i ukochany ojciec nie pozostanie przy mnie na zawsze.... W oddaleniu człowiek zawsze doznaje takiéj trwogi!
— Trwogi?... O ty nieszczęśliwy i kochany mój tchórzu, — zawołała czule ochmistrzyni, — trwogi? z jakiegoż powodu? jakież to niebezpieczeństwo może grozić takiemu zacnemu negocyantowi jak Pan? który się niczem innem nie zajmuje jak swemi interesami i który sobie podróżuje w dobrym powozie, ażeby się mógł zatrzymać gdzie mu się spodoba, który sobie jedzie od miasta do miasta dla zostawienia swoich próbek? Jeszcze raz powtarzam, gdzież tu jest jakie niebezpieczeństwo? Zresztą, jeździ tylko we dnie, a nadto, zawsze jeszcze ma z sobą swego towarzysza, który wiesz o tem dobrze, w ogieńby poszedł za Panem, ten sta-