Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/126

Ta strona została przepisana.

ry, poczciwy sługa, chociaż możnaby powiedzieć, że nad nim jakieś smutno wisi przeznaczenie...
— Biedny człowiek.. to prawda, gdyż w każdéj podróży mego ojca, staje się ofiarą jakiegoś wypadku...
— Tak, bo to jest stary wścibski, który musi wszędzie swój nos wtrącić, i który co ważniejsza, jest bardzo niezgrabny (nie przymawiam ci bynajmniéj, mój kuzynie), lecz pomimo tego byłby on najtroskliwszym stróżem w chorobie, gdyby wypadek zrządził, że Pan miałby zasłabnąć w drodze... Więc pytam się jeszcze, czego tu się lękać moje dziecię?
— Niczego... masz słuszność...
— Pomyśl, coby to było, gdybyś miała, jak tyle innych kobiet, ojca wojskowego w armii?
— Ah! moja przyjaciółko! co mówisz? będąc tak słabą i tkliwą, potrafiłażbym się oprzeć ciągłej trwodze, któraby mną miotała.... Ja, ustawicznie zajęta myślami, że mój ojciec byłby wystawiony na największe niebezpieczeństwa... na śmierć!... Słuchaj... widzisz, na samą w myśl o tem...
— Tak, na samą myśl o tem, jużeś zbladła i