Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/133

Ta strona została przepisana.

— Ja!... bynajmniéj... zapewniam panią... — rzekł Onezym uśmiechając się, — zasmuciłem się tylko, równie jak pani, myśląc o strasznych klęskach jakie wojna za sobą prowadzi. Niesty! czyliż to zawsze będziemy widzieli ludzi mordujących się między sobą zamiast coby się mieli kochać i pomagnć sobie wzajemnie! Onezymie, — zawołała ochmistrzyni, — prawdziwie, ty mówisz jak żak szkolny... ty, co mógłbyś być tak przystojnym gwardzistą, gdybyś przynajmniéj o cztery kroki widział przed sobą....
— Jak możesz mówić cóś podobnego, — odezwała się młoda dziewica do nieubłaganéj ciotki, — nie powinniżeśmy się przeciwnie uważać szczęśliwymi, że ci których kochamy, nie są wystawieni na wielkie niebezpieczeństwo... ale proszę pana, czytaj pan daléj.
Młodzieniec czytał:
„Przybycie Kapitana Kamienne-serce do portu w Dieppe, było prawdziwym tryumfem. Cała ludność zebrała się na brzegach. Okrzyki radości i zapału rozlegały się w porcie, gdy ujrzano bryg korsarski, poczerniały od prochu, z żaglami podziurawionemi od kul, i osttnim szmatem od jego flagi przybitym do tyłu okrę-