Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/137

Ta strona została przepisana.

od butelki, że poczciwcowi taka kresa pozostała na twarzy, iż możnaby myśleć że to szabla mu ją narysowała.
— A więc, moja ciotko, — rzekł Onezym z uśmiechem, — niechże cię przynajmniéj ten pozór marsowego ciosu wzruszy na korzyść tego zacnego człowieka.
— Pan Onezym ma słuszność, — dodała Sabina śmiejąc się także, — widząc cię pod ręką z tym kresowatym bohatyrem, ludzie wezmą go za jednego z tych rycerzy, których tak lubisz, i będziesz się mogła dowolnie pysznić z niego.
— Pozwólcie państwo, nie taka jest moja rachuba, — odpowiedziała ochmistrzyni wesoło, — lubię bohatyrów, nie zaś inwalidów. Teraz Onezymie, czytaj daléj; bardzo jestem ciekawa dowiedzieć się, jakim sposobem ten straszny korsarz mógł być porwanym przez anglików na ziemi francuzkiéj.
— Taki jest, pani, dalszy ciąg tego opisu, — rzekł Onezym: Kapitan Kamienne-serce zabawiwszy trzy dni w Dieppe, celem spisania swej zdobyczy, opuścił port, udał się traktem Paryzkim w powozie pocztowym, zostawiwszy na nieszczę-