żdéj prawie choćby najniewinniejszéj i najmniejszéj obawy.
Wstrząśnienie to uspokoiło się wkrótce skutkiem doświadczonych starań ochmistrzyni, która, niestety! aż nadto była już do nich przyzwyczajoną. Wróciwszy do przytomności, Sabina, któréj charakter przedstawiał niekiedy dziwną mieszaninę słabości i mocy duszy, żałowała bardzo i wstydziła się, że okazała tak mało władzy nad sobą w ciągu tego opisu... opisu, który, rzecz niepojęta dla niej... z jednéj strony przerażał ją nadzwyczajnie, a z drugiéj, obudzał w niéj pewien rodzaj złowrogiéj ciekawości. Dla tego też, pomimo nieśmiałej prośby Onezyma, żądała koniecznie, ażeby dokończył czytania tego opisu, które w sposób tak smutny zostało przerwane.
Ochmistrzyni widząc jéj naleganie, i lękając się, ażeby w téj chwili mianowicie, najlżejszy opór nie wywarł niebezpiecznego wpływu na tak drażliwe usposobienie dziewczyny, wezwała Onezyma, ażeby przeczytał dalszy ciąg wyswobodzenia Kapitana Kamienne-serce.