pać nim moje więzy, trąc je o żelazo, którego koniec był trochę zaostrzony. W dwie godziny, tak dalece przetarłem sznury, że przy silnem tarciu zdołałem je zerwać, zwłaszcza że gniew niepojętej dodawał mi siły.
„Mając już ręce wolne i zamysł należycie ustalony, reszta była już dla mnie tylko igraszką.
„Miałem przy sobie krzesiwo, fajkę, hupkę, paczkę tytoniu i długi składany nóż rybacki; przeciąłem powrozy ściskające moje nogi, i będąc już w stanie wszystkie odbywać poruszenia, przebiegłem na kolanach cały spód statku, gdyż dla niskości jego nie mogłem się podnieść na nogi.
„Nie znalazłem nic więcéj prócz starych kawałków żagli i kilku lin podartych; jedyne wyjście przez które mógłbym się wydobyć, było zamknięte przez szeroką klapę kwadratową; jéj grube deski rozchodziły się trochę w jednem miejscu i przez tę szparę dostrzegłem światło księżyca; oparłszy się rękoma na kolanach, próbowałem nieznacznie podnieść tę klapę memi plecami. Lecz próżne były moje usiłowania, gdyż klapa była zewnątrz przytrzymana, dwoma mocnemi żelaznemi drągami.
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/149
Ta strona została przepisana.