otworem, że jednym skokiem zdołałem rzucić się na pomost i z nożem w ręku stanąć na przodzie statku; tu spotkałem się oko w oko z człowiekiem wysokiego wzrostu; przebiłem go, przewrócił się na wznak i upadł w morze; rzuciłem się potem na topor leżący zwykle w miejscu, z którego się kotwicę w morze zarzuca, ażeby ją w potrzebie można odciąć, powaliłem u stóp moich drugiego marynarza, i silnym zamachem....“
Tu Onezym zatrzymał się nagle, żałując że w uniesieniu swojem więcéj już może przeczytał aniżeli był powinien, przez wzgląd że opis tej rzezi mógł zbyt silne uczynić wrażenie na Sabinie.
Rzeczywiście, czyniła ona już wszelkie usiłowania, ażeby ukryć zgrozę, jaką te morderstwa w niéj obudzały, a któréj, potrzeba ucieczki nie usprawiedliwiała wcale w jéj oczach; pomimo tego jednak wstrzymywała się jeszcze, już to w chęci zaspokojenia jakiejś złowrogiéj ciekawości, którą ten opis mimowolnie w niej obudzał, już też, jeśli prawdę wyznać mamy, dla tego jeszcze, ażeby nie pozbawiać swéj ochmistrzyni przyjemności, którą w tem zajmującem czytaniu znajdowała.
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/151
Ta strona została przepisana.