pokładu, stanęliśmy w małym porcie Mora, gdzie wysiadłem na ląd bez żadnego szwanku.“
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
»Czytelnicy nasi wdzięczni nam zapewne będą (pisał daléj Dziennik Cesarstwa) za ten wyjątek z listu walecznego korsarza. Dzięki Bogu! Kapitan Kamienne-serce, przez swą zimną krew i odwagę zdołał uniknąć niecnéj zasadzki. Miejmy nadzieję, że jego imię długo jeszcze będzie postrachem nieprzyjaciół Francyi.“
Onezym skończywszy czytanie, złożył gazetę na stole.
— Co to za człowiek! — zawołała ochmistrzyni z uwielbieniem, — co to za człowiek ten korsarz! sam jeden, skrępowany, z zatkanemi ustami, jeszcze znalazł sposób wydobycia się z podobnego niebezpieczeństwa!
— Ale ile krwi przelewu! rzekła Sabina z drżeniem... — I ani jednego słowa żalu, litości dla jego ofiar? Z jaką okrutną obojętnością ten człowiek mówi o tych, których zamordował bez oporu... bo napadnięci z nienacka, oni się wcale nie bronili.
— To prawda, — wtrącił Onezym półgłosem.
Jego ciotka nie dosłyszała go wcale i dodała zwracając się do swéj wychowanki.