Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/161

Ta strona została przepisana.

rzucała swe światło prostopadle na stół, przeto nielitościwa ciotka dopiero teraz mogła spostrzedz okropną oparzeliznę, którą ręka Onezyma była dotknięta.
— Mój Boże! moje dziecko! cóż ty masz na ręku?
— To... nic... moja ciotko, — odpowiedział spiesznie usuwając rękę, gdy tymczasem dziewica, której uwagę pobudził wykrzyknik jéj ochmistrzyni z niespokojnością na niego spojrzała.
Lecz nieubłagana ciotka podniosła się nagło, i, uchwyciwszy, mimo jego woli, rękę swego kuzyna, obejrzała ją troskliwie:
— Ah! nieszczęśliwy chłopiec — zawołała nareszcie z przerażeniem, — jakże on jest okropnie sparzony! Ty musisz nadzwyczajnie cierpieć!... to rana zupełnie jeszcze świeża... Kiedyż ci się to przytrafiło?
I zwróciwszy się nagle do Sabiny, która niespokojnie zbliżała się do nich, dodała: — nie patrz na to, na miłość Boską, nie patrz, moje dziecię, przykroby ci było spojrzeć na te rany. I po chwili zastanowienia zawołała: Ah! teraz zgaduję... Wszakżeś to zrobił niedawno... nie prawdaż?... Kiedyś nalewał wodę do her-