Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/162

Ta strona została przepisana.

batnika... twój krótki wzrok zawiódł cię tym tym razem, mój biedny, kochany chłopcze... i, z obawy, ażeby z ciebie nie żartowano... znosiłeś, nie pisnąwszy nawet, najokropniejsze boleści?... O! mój Boże! I ty jeszcze miałeś odwagę czytać nam tak długo?
Milczenie Onezyma, który głowę tylko spuścił, było bardzo znaczące...
— Ah!... — zawołała Sabina, zwracając się do swéj ochmistrzyni z niewypowiedzianem wzruszeniem i ze łzami w oczach, — wszakże ja ci a owiłam, że on jest mężny... Tak... otóż to jest prawdziwe męztwo, nie to które gniew zrodził, które szuka krwi i rzezi... ale męztwo serc szlachetnych, które z obawy przestraszenia tych których kochają, potrafią, bez skargi, znieść najokropniejszą boleść.
Wzruszenie przebijające się w dźwięku jéj głosu, słodko wynagrodziło zacnego młodzieńca za jego męczeństwo, a nawet doznał tego najwyższego szczęścia, że tym razem zdołał wyraźnie dojrzeć tkliwy wyraz rysów Sabiny, która uparła się koniecznie ażeby dopomódz swéj ochmistrzyni w zawinięciu ręki Onezyma, ponieważ w tym celu przymuszoną była zbliżyć się zupełnie do biednego kaleki, który przy-