Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/168

Ta strona została przepisana.

swego oka; lecz ochmistrzyni biegnąc na spotkanie swego dawnego współdomownika, dostrzegła wkrótce, że wyjechawszy z dwoma oczami, jeśli nie bardzo ładnemi i wielkiemi, to przynajmniéj bystremi i zdrowemi, kommissant pana Cloarek powrócił teraz z ogromnym plastrem na oku; i z lego powodu zawołała:
— Ah! mój Boże! Segoffinie, cóż ty masz na oku?
— Gdzie znowu?
— Jakto! gdzie? na prawem oku.
— Na prawem oku!... moja kochana.
— Tak jest... ten ogromny czarny plaster.
— Ah!... dobrze!... dobrze! — rzekł obojętnie nasz bohatyr, — wiem ja co to jest.
— I mnie się zdaje że wiesz dobrze... co do mnie, obawiam się tylko, ażebym nie zgadła.
— Bez ceremonii... powiedz.
— Znowu jakaś rana... pewnie skutkiem nowéj niezręczności?...
— Bagatela! — przerwał Segoffin głosem wesołym, — jedno oko... głupie jedno oko...
— Czy to być może!... więc straciłeś oko?
— Co się stało, odstać się nie może, moja droga.