townością uderzył na swego przeciwnika; lecz ten, złożywszy, już zresztą dowody dostatecznéj odwagi w dotychczasowej walce, a widząc się bez żadnéj obrony wysławionym na ciosy szaleńca, odskoczył na bok, odwrócił się nagle i uciekł z naznaczonéj mety.
Wściekły Bretończyk rzucił się za nim w pogoń, ale jego świadkowie dognali go i rozbroili nie bez oporu przecie i z jawnem niebezpieczeństwem, gdy tymczasem jeden z przyjaciół adwokata obwiązywał chustką jego ranę, która jednak żadnéj nie wzbudzała obawy.
Świadek Cloarek’a ofiarował grzecznie swój powóz ranionemu, który go przyjął i obaj przeciwnicy rozstali się po nastąpionéj zgodzie.
— Iwonie, — rzekł do popędliwego urzędnika jeden z jego przyjaciół zbliżając się do bramy miejskiéj, — o czemżeś ty myślał? ażeby się jeszcze rzucić na rozbrojonego nieprzyjaciela?...
— To prawda, ciebie chyba szatan opętał, mój drogi? — dodał drugi.
— Nie mogłem przypuścić, ażeby to już miało być skończone, — odpowiedział Iwon z żałosnem westchnieniem.
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/17
Ta strona została przepisana.