— Czy pan zdrów?
— Jak ryba.
— A jego smutek.... kiedy sobie przypomni śmierć naszej biednéj pani?
— Ten go nigdy nie odstępuje... Zamyka się wtedy sam jeden na parę godzin, a kiedy wyjdzie, widać że plakał... Potem przechodzi to... i powraca znowu od czasu do czasu.
— A charakter jego?
— W porównaniu z nim, jestem prędki jak iskra.
— Więc w podróży... równie jak tutaj, nie porywają go już owe dawne uniesienia?
— Wcale a wcale.
— Doprawdy, pomyślawszy tylko, jaki to on był przed dwunastu laty... co, Segoffinie?
— To taka różnica, jak dzień do nocy!
— Przypomina mi to, że jeszcze dzisiaj ta biedna i kochana panna Sabina, miała jeden z tych nerwowych napadów, przypomniawszy sobie śmierć swój biednéj matki. Przy takiem nieszczęściu, to przynajmniéj jest dobrze, że ona nie poznała pana w jego kostiumie bretońskim... tego strasznego wieczoru, kiedy Pani umarła. Biedna dziewczyna, zawsze jest przekonaną że matka jej umarła ofiarą jakiegoś
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/173
Ta strona została przepisana.