Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/174

Ta strona została przepisana.

obcego człowieka, i to okrutne wspomnienie nie raz do obłąkania ją prawie przywodzi.
— Jakie to szczęście, że ta smutna tajemnica, pozostanie jéj na zawsze nieznaną, rzeczywiście była to noc okropna.
— Ah! Segoffinie, ile to wypadków zaszło od tego czasu, ile to niespokojności dla téj biednéj panienki, dla Pana.
— Ja tylko zawsze byłem spokojny, moja droga.
— Alboż ty się kiedy czem niepokoisz?
— Czy poddałem się kiedy rozpaczy?
— Nie... to prawda.
— Kiedyśmy pana widzieli w rozpaczy, z powodu że się stał przyczyną śmierci żony, kiedy potem odjęto mu urząd sędziego, który mu zapewniał utrzymanie, cóż ja ci wtedy mówiłem, moja droga, kiedyś utyskiwała nad naszą przyszłością? Mówiłem ci:
Dla wilka las... dla gołębia strzecha.
— I to jeszcze prawda; lecz co się tyczy tego pięknego przysłowia, którego jak wtedy tak i dzisiaj jeszcze nie bardzo rozumiem... przyznasz sam, że ono nie bardzo mogło być dla mnie zaspokajające.
— To być może, ale ja rozumiałem się do-