— Prawdziwie.... w sposób w jaki wziąłeś się do rzeczy, walka nie mogła trwać długo!
— Ah!... jabym potrzebował przynajmniej godzinę walki; wtedy dopiero, zdaje mi się byłbym na długo spokojny, — rzekł Cloarek. — Jeszcze czuję wszystką krew wzburzoną we mnie, ogień mnie pali... Ja sądziłem że przynajmniéj teraz pozwolę sobie dowolnie.
Iwon wymówił te słowa z wyrazem tak naiwnéj niechęci, że w téj chwili okazał się prawdziwie dziecinnym i świadkowie jego nie mogli wstrzymać się od uśmiechu.
— Do pioruna! — zawołał uraźliwy Bretończyk, rzuciwszy najprzód gniewne spojrzenie na śmiejących się przyjaciół; poczem wstydząc się zapewne tego uniesienia, spuścił głowę i zamilkł, gdy jeden z świadków tymczasem odezwał się wesoło:
— Mój dzielny Iwonie, nie myśl znowu kłócić się z nami... Toby nie było warte pracy... we dwóch nawet zaledwiebyśmy ci mogli dać dziesięć minut... roboty...
— Słuchaj, Cloarek, upamiętaj się trochę, — dodał drugi. — Przeciwnie, powinieneś się uważać bardzo szczęśliwym, że ta niebezpieczna
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/18
Ta strona została przepisana.