tejsza bardzo mi się podoba... krajobraz jest piękny i wydaje mi się jak dawny przyjaciel... byłabym niewdzięczną, gdybym go opuścić chciała... chyba że sam tego pragniesz?
— Ja? nic nie pragnę takiego, czegobyś i ty sobie me życzyła? Chciałbym wiedzieć jak jabym sobie w takim razie począł.
— Wszystko to jest bardzo dobre w mowie, mój ojcze kochany.
— Jak to? Twoje czyny są w pewnéj sprzeczności z mową twoją.
— Jakie czyny?
— Powiadasz, że wszystkie moje życzenia są twojemi życzeniami?
— Sama osądź...
— Ileż to razy prosiłam clę, ażebyś się mi wyrzekł twoich podróży... któr, zawsze oddalają się odemnie.
— Ah to! to co innego... Ponieważ dla ciebie podróżowałem, moje drogie dziecię, miałem więc moje powody, ażeby działać podług méj głowy...
— Biedny, kochany ojcze... wiem o tem; ty dla zbogacenia mnie, zadajesz sobie tyle pracy w twoim handlu... O! Boże mój! po cóż
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/188
Ta strona została przepisana.