dział zaś, co znamionuje dostatecznie szlachetność jego serca...
— Cóż tedy powiedział pan Onezym?
— Powiedział, że wolałby zostać całe życie w niewoli... jak morderstwem okupić wolność swoję. Nie prawdaż? mój ojcze drogi, że ja miałam słuszność z panem Onezymem... i że ty myślisz podobnie jak my?
— Prawdziwie, moje dziecię, cóż ja mam powiedzieć? spokojny, poczciwy negocyant jak ja, nie dobrym jest sędzią w sprawach wojennych... Z tem wszystkiem, zdaje mi się, że ty i pan Onezym, oboje jesteście bardzo surowi dla tego korsarza.
— O! mój ojcze... przeczytajno ten okropny opis a sam zobaczysz.
— Jak najchętniéj! ale czyś też pomyślała... że ten korsarz może mieć i
rodzinę... którą czule kocha, którą spodziewał się wkrótce zobaczyć i na honor, w rozpaczy swojéj widząc się uwięzionym... mógł...
— Rodzinę!... ci ludzie żyjący śród krwi i rzezi mieliby mieć rodzinę... mieliby kochać ją czule!... Czy to być może... mój ocze kochany?
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/198
Ta strona została przepisana.