w którymby mi Zuzanna nie opowiadała tysiącznych dowodów twego do niéj przywiązania.
Dalsza rozmowa Iwona z jego córką została przerwana przez ochmistrzynię.
Weszła bowiem do pokoju ze świecą w ręku, i zwróciwszy się do Iwona który z zadziwieni patrzał, rzekła do niego z uśmiechem i poufałością do éją długoletnia służba upoważniała:
— Panie... przykro mi jest... ale to już godzina dziesiąta...
— Więc cóż ztąd! Zuzanno?
— Oto, panie, godzina, w któréj panna powinna się już położyć; doktór zalecił jak panu wiadomo, ażeby nigdy długo nie czuwała; już i tak wzruszenie jéj dzisiejszego wieczoru było dosyć żywe, i będę nieubłaganą...
— Moja kochana Zuzanno... tylko jeszcze kwadransik, zawołała Sabina.
— Ani jednéj minuty, panno Sabino.
— Jakto? Zuzanno, ani nawet w dzień mego powrotu... nie pozwolisz na ten mały zbytek?
— Dzięki Bogu, panna będzie teraz miała sposobność oglądać pana do woli; ale pozwolić jéj jeszcze siedzieć po dziesiątéj... to być nie może;... jutro wyglądałaby jak z krzyża zdjęta...
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/200
Ta strona została przepisana.