Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/209

Ta strona została przepisana.

ona, tak otwarta, tak szczera!... Z jej serca można czytać jak z książki... z resztą, alboż to nie widziałem jéj zarumienienia, jéj piersi wznoszącej się nad bijącem sercem kiedy o nim mówiła?... alboż to nie widziałem jéj niechęci, jéj smutku nawet, kiedy, chcąc ją doświadczyć, ośmieliłem się zażartować z rany którą skutkiem jakiejś oparzelizny w rękę otrzymał. Ona go kocha... kocha niezawodnie, powtarzam ci jeszcze... a to niweczy wszystkie moje zamiary jakie na przyszłość układałem... Ale, co ci jest?... z kądże ta bladość, to łkanie?... Zuzanno... Zuzanno, podnieś się, — zawołał Cloarek, widząc ochmistrzynię rzucającą się na kolana do stóp jego, — cóż znaczy to wzruszenie!... co mi chcesz powiedzieć?
— Panie... lękam się... i trwoga moja jest okropna....
— Wytłómacz się.
— Mój Boże!... Jeżelibyś Pan myślał, że sprowadziłam tutaj mego siostrzeńca w nadziei... że zbliżywszy go z Panną... liczyłam... na małżeństwo... żem...
— O! Zuzanno... krzywdzisz mnie sądząc że dolnym jestem posądzić cię o taką podłość!...
— Zaklinam... błagam Pana.. powiedz, o! po-