Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/211

Ta strona została przepisana.

zabić. Wszakże ona jest tak słaba, tak tkliwa... tak nerwowa... Ah! to jest czułość jej nieszczęśliwej matki...
— Mój Boże! mój Boże! widzę teraz... całą moją winę... — rzekła ochmistrzyni z płaczem, co tu robić Panie, co robić?
— Alboż ja wiem? ja sam niewiem.
Cloarek wzruszony przechodził się chwilę szerokim krokiem po salonie; potem głębokim zdjęty smutkiem rzekł do Zuzanny:
— Gdzie jest twój siostrzeniec?
— Niedaleko, Panie... w błękitnym pokoju.. powiedziałam mu aby tam czekał na mnie... miałam mu bowiem oznajmić rezultat rozmowy mojéj z Panem...
— Każ mu tu przyjść.
— Tu, Panie?
— Tak.
— Ah! Panie... łaski... łaski dla niego! — zawołała Zuzanna składając ręce z trwogą; albowiem, chociaż Iwon w ciągu téj rozmowy nie okazał żadnego uniesienia, wyrażając się tylko z mocą i zapałem, jednakże ochmistrzyni obawiała się nagłego powrotu jego namiętnego gniewu; dla tego też dodała.
— Przysięgam Panu, że to nie jego wina...