kie następstwa tego nieszczęsnego zbliżenia; gdyż, Boże mój, to jeszcze nie wszystko.
— Jakto, co chcesz powiedzieć.
— Panie...
— Mówże... mów daléj...
— Nieszczęśliwy chłopiec, a jednak nie możnaby mu tego wziąść za złe.
— Nie możnaby mu wziąść za złe... ale cóż takiego?
— Słowem... Panie... nie jego byłaby to wina... gdyby był obcym uczuciu jakiego Panna dla niego doznaje... Gdyby uczucia tego nie podzielał...
— Przekleństwo!... — zawołał Cloarek, — nareszcie po chwili milczenia powtórzył głosem nakazującym: Każ tu przyjść twemu siostrzeńcowi.
— Panie! — zawoła Zuzanna z trwogą, — nie wymagaj Pan tego odemnie.
— Bądź posłuszną natychmiast!
— Zabij mnie pan raczéj, — odpowiedziała Zuzanna z postanowieniem, — nie... on tu nie przyjdzie... każę mu natychmiast wyjść z domu... ale go nie wystawię...
— Na co?...
— Panie...
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/213
Ta strona została przepisana.