tem i przenikliwością, nie uczuł, pomimo że niewiedział powodów téj niechęci, że obecność jego w tym domu, nie podobała się ojcu Sabiny; dla tego też dodał głosem łagodnym i drżącym:
— Spełniając życzenie méj ciotki, która mnie tutaj wezwała, sądziłem, że ona uzyskała na to pańskie pozwolenie, albo przynajmniéj że była pewną, że Pan dobroci jéj dla mnie nie potępisz, inaczéj, nigdybym sobie nie był pozwolił przyjąć jéj ofiary...
— Pragnę wierzyć temu, mój Panie.
— Upraszam tylko Pana, o przebaczenie mi niedelikatności... któréj zupełnie mimowolnie mogłem się był dopuścić... Jutro opuszczę dom pański.
— I gdzież Pan pójdziesz? co będziesz robił? zapytał Cloarek niecierpliwie, — co się z panem stanie?
— Nie wiedząc jakie uczucie dyktuje Panu podobne pytania, — odparł Onezym z godnością, — nie będziesz się Pan dziwił że muszę się wahać z moją odpowiedzią.
— Uczucia moje dla Pana mogą być życzliwe... ale też mogą być zupełnie przeciwne
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/220
Ta strona została przepisana.