Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/226

Ta strona została przepisana.

śnie to w czasie tego opatrywania Panna Sabina zbliżyła się do mnie o tyle, że mogłem dokładnie widzieć jéj rysy.
— Cóżeś Pan tedy w niéj ukochał, kiedy zaledwie znasz jéj powierzchowność?
— Co ja w niéj ukochałem, Panie, — zawołał Onezym, oto, jéj szlachetne i wspaniałe serce, jéj umysł tak pięknie ukształcony, słodycz jéj charakteru... Co ja w niéj ukochałem, mój Boże! oto jéj obecność, jéj głos, jéj głos tak tkliwy, kiedy czasami przemówiła do mnie kilka wyrazów współczucia lub pociechy.
— Zatem Panu nigdy na myśl nie przyszło, że z czasem mógłbyś zostać mężem Sabiny?
— Ah! Panie... zanadto ją kochałem, ażebym o tem miał myśleć.
— Co pan przez to rozumiesz?
— Chyba Pan zapominasz, że jestem na pół ślepy, że skazany jestem na politowanie, śmieszność, nędzę lub upokarzające próżniactwo? Ja, który nigdy nie mogę być czem innem jak tylko ciężarem osób któreby się mną zajęły ja, miałbym się odważyć... ah! Panie, nie kończę.-. Nie, nie, powtarzam i przysięgam Panu... kocham, kocham Pannę Sabinę, jak człowiek