Cloarek przekonany niemal że służąca zwiedziona została jakiem złudzeniem światła i cieniu, zbliżył się na brzeg tarasu.
Długi rów, szeroki dwadzieścia a głęboki dwanaście stóp, jakby dla dopełnienia ustającego w tem miejscu muru, zamykał ogród od strony morza.
Iwon zajrzał w głąb rowu, ale nic nie spostrzegł i starał się tylko przy świetle księżyca przekonać, czy trawa nad rowem nie była podeptana, co stanowiłoby dowód, że ktoś tędy świeżo przechodził.
To nowe poszukiwanie żadnego także nie przyniosło skutku; nadstawił ucha ale też nic więcéj nie słyszał prócz głuchego szumu bałwanów oceanu, które ciężko rozbijały się o brzegi. Powziął tedy nieomylne przekonanie, że służąca jego pyzestraszyła się tylko jakiegoś urojenia, skoro okolica była zupełnie spokojna i skoro od czasu jak Sabina w domu tym mieszkała, nie słyszano jeszcze o żadnéj kradzieży.
Cloarek miał już opuścić taras i wrócić do domu, gdy wtem z za lasku leżącego na boku, w połowie drogi od morza, ujrzał wznoszącą
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/233
Ta strona została przepisana.