— Nie, mój ojcze... ja nie myślałam o Teressie.
— A więc, któż jest tą zapomnianą osobą? kto?
— Pan Onezym...
— Jakto?... Pan Onezym?... nie rozumiem...
— Ba!... mój ojcze kochany, pytasz mnie o sny moje... ja ci je opowiadam...
— Tak jest... ale przeeciż... z jakiegoż tytułu!... w tym śnie... Pan Onezym miał życie swoje przepędzać z nami.
— To rzecz tak prosta, mój ojcze drogi... byliśmy małżonkami.
Sabina wymówiła te wyrazy głosem tak swobodnym, tak wesołym, że Cloarek nie mógł ani na chwilę powątpiewać o szczerości opowiadania swéj córki i pytał samego siebie czy sobie miał winszować lub nie tego snu dziwnego; dla tego też dodał z niejaką obawą.
— Ah! ty i pan Onezym byliście małżonkami.
— Tak, mój ojcze...
— I... ja zezwoliłem na to małżeństwo?
— Nieinaczéj... kiedyśmy byli zaślubieni... Ale ten sen... zaczynał się dopiero w jakiś czas po naszym ślubie... Znajdowaliśmy się w saloniku na górze... wszyscy troje siedzieliśmy
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/238
Ta strona została przepisana.