uściskach.... a potem obudziłam się, płacząc jak we śnie...
Cloarek nie mógł utaić łez, któremi to naiwne opowiadanie powieki jego zrosiło, i rzekł do Sabiny:
— W rzeczywistości i we śnie, jesteś i będziesz najlepszą, najprzywiązańszą z córek... Ale, powiedz mi... we śnie twoim jest jedna okoliczność która mnie zastanawia.
— Co takiego?
— Pozwalasz mi?
— Spodziewam się... mój ojcze kochany... I cóż to tedy zastanawia cię tak bardzo?
— Twoje małżeństwo z Onezymem!
— Doprawdy?
— Tak jest.
— To rzecz szczególna... ja uważałam to rzeczą tak naturalną, że nie dziwiłam się temu bynajmniéj.
— Przedewszystkiem, moje dziecię... co, przyznaję, nie jest jeszcze największą nieprzyzwoitością... pan Onezym jest bez majątku...
— Przecież tyle razy mówiłeś mi, mój ojcze kochany, że te wszystkie podróże... te wszystkie rozłączenia któremi się tyle smuciłam...
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/240
Ta strona została przepisana.