gabinetem, w którym obecna scena miała miejsce. Skutkiem nadludzkiego niemal usiłowania, Iwon zdołał się powściągnąć, porwał tylko za kapelusz i rzekł do wieśniaka głosem wzruszonym:
— Proszę zabrać swoje pieniądze... pomówimy o tem... na dworze...
I skinąwszy ręką, ażeby się za nim udał, wyszedł z pośpiechem z pokoju.
Wieśniak, myśląc że to zapewne przez ostrożność, urzędnik którego miał zamiar przekupić, wołał o zapłatę gdzieindziéj traktować jak w domu, schował złoto napowrót do kieszeni, wziął swój gruby kij sękaty i wyszedł za sędzią, nie mając czasu nawet przypatrzyć się jego rysom, inaczéj bowiem, wyraz ich byłby go postraszył, a przynajmniej byłby obudził w nim jakie podejrzanie.
— Panie sędzio, gdzież my idziemy? zapytał Iwona za którym ledwie mógł zdążyć, gdyż ten z nadzwyczajnym biegł pośpiechem jak gdyby się ziemia pod nim paliła.
— Tędy, tędy... odpowiedział Iwon głosem stłumionym, omijając róg ulicy, — tędy...
Ulica ta dosyć krótka, przytykała do placu
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/25
Ta strona została przepisana.