go... potem rysy jego zasłonią się znowu przed moim wzrokiem... ale przynajmniej będę widziała że on jest przy mnie... będę przekonaną o jego obecności... i...
— Milcz... zwodnico... bo obudzasz we mnie chęć, ażebym także został krótkowidzem.
— Ah!... ja byłam pewna że ciebie przekonam.
— Poczekaj, nie poddaję się jeszcze.
— O! jakiż uparty z ciebie przeciwnik, mój ojcze kochany.
— Przypuszczam.... że nasz krótkowidz... krótkowidz snu twojego, pociesza się w ten sposób; przypuszczam że nawet znajdzie pewien rodzaj zachwycającego i zawsze nowego uroku w tem rządkiem zjawieniu się ukochanego przedmiotu... przypuszczam nareszcie że tak samo będzie z oryginałem portretu jak z samym portretem... i że, zamiast pewnego stępienia na ustawicznem wpatrywaniu się w przedmiot ukochany, wzrok aż nadto przyzwyczai się do tego zachwytu...
— Właśnie to była myśl moja.
— I ja właśnie tu ciebie oczekiwałem i tu się zatrzymuję, tryumfująca główko. Jest to
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/251
Ta strona została przepisana.