Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/254

Ta strona została przepisana.

wolałbym ażeby ten biedny Onezym... Ale, w rzeczy saméj... przypominam sobie...
— Co sobie przypominasz mój ojcze?
— Że w podróżach moich handlowych... znałem bardzo dobrze pewnego młodego chirurga nadzwyczajnie biegłego (miał on, w nawiasie mówiąc, jedyną wadę, był niesłychanie żarłoczny); udał on się do Paryża gdzie wielkiéj nabrał wziętości, i dzisiaj jest jedną z największych znakomitości w świecie uczonym. Być może, iż on znalazłby w swéj nauce jaki środek powrócenia wzroku temu biednemu chłopcu.
— Wielki Boże! — zawołała Sabina uradowana, — byłażby jeszcze jaka nadzieja?
— Nie wiem tego, moje dziecię, ale słyszałem o kilku cudownych kuracyach doktora Gasterini; jeszcze dzisiaj napiszę do niego... a ponieważ znaliśmy się bardzo blisko, spodziewam się przeto, że mogę od niego zażądać ażeby przyjechał zobaczyć Onezyma... jeżeli tylko tak sławny doktór będzie mógł chociaż na dwadzieścia cztery godzin opuścić swą liczną klientelę.
— Ah! mój ojcze... ileż to dobroci... a potem także, ile nadziei!... Gdyż to współczucie ja-