nać się o tożsamości; jak sobie Segoffin pochlebiał jeszcze przed chwilą.
— Jakto? bodaj mnio djabli wzięli? A ty grubianinie — zawołała Zuzanna, — więc ty takie czynisz mi dzisiaj przywitanie?
— Pomiędzy tak dawnymi jak my przyjaciółmi, otwartość jest obowiązkiem, — odpowiedział Segoffin rzucając na morze ostatnie żałosne spojrzenie i zsuwając swoję perspektywę, — bawiłem się właśnie przyglądaniem się drobnym statkom pływającym po wodzie, jakem to sobie w młodości méj śpiewał... a ty mi przychodzisz przeszkadzać.
— Masz słuszność, Segoffinie, otwartość jest obowiązkiem między nami... i dla tego ci też powiem, że żaden głuchy nie śpi twardszym i głupszym snem od ciebie.
— Co ty wiesz o tem? na moje i twoje własne nieszczęście, Zuzanno... nigdyś jeszcze nie widziała jak ja sypiam... — odpowiedział Segoffin żartobliwie, — albo raczéj, nigdyś nie widziała, jak ja nie sypiam.
— Mylisz się bardzo, bo wczoraj właśnie pukałam do ciebie.
— Nareszcie!! — zawołał Segoffin mrugając wesoło i w sposób bardzo znaczący swojem
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/260
Ta strona została przepisana.