łatwo będzie pojąć, Cloarek ukrywał swoje prawdziwe nazwisko, jak równie miejsce, gdzie po swoich wojowniczych wyprawach udawał się na wypoczynek, i wspólny przyjaciel służył tylko za pośrednika w korrespondencyi kapitana z panem Florydorem Verduron.
Nie trudno będzie odgadnąć przerażenie Segoffina, skoro pomyślimy, że właściciel brygu, dowiedziawszy się zapewne o mieszkaniu i prawdziwem nazwisku Iwona, a nie wiedzący o jego dwoistéj roli jaką odgrywał, mógł za pierwszem słowem swojem, bez żadnéj złéj chęci, zdradzić tajemnicę, którą Cloarek tak starannie ukrywał.
Obecność armatora (właściciela okrętu) tłomaczyła także w części przybycie brygu, który Segoffin zdawał się poznawać na morzu, a którego tajemniczego przebrania nie mógł wcale odgadnąć.
W ciągu tych smutnych uwag Segoffina, pan Florydor Verduron zbliżał się coraz bardziéj, z którego to powodu Zuzanna rzekła do starego domownika Iwona:
— Któż to jest ten jegomość?... Jakiż on czerwony!... Nigdym go jeszcze nie widziała... Ale... odpowiedzże mi Segoffinie! Moj Boże!...
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/265
Ta strona została przepisana.