Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/266

Ta strona została przepisana.

jakże ty dziwnie wyglądasz... tyś jeszcze bledszy jak zwykle.
— To tylko przy czerwoności tego tłuściocha, wyglądam tak bladym, moja droga... — odpowiedział Segoffin zagrożony niebezpieczeństwem, którego odwrócić żadną miarą nie umiał.
Służąca idąca na kilka kroków przed armatorem, rzekła do Zuzanny:
— Pani Robertowa, ten jegomość chce się widzieć z naszym Panem w jakimś bardzo ważnym interessie.
— Wszakże ci wiadomo że pan wyszedł.
— Właśnie ja mu to mówiłam, ale powiedział że zaczeka, gdyż koniecznie musi się zobaczyć z Panem. Przyprowadziłam go więc do pani, ażeby się z nią rozmówił.
Zaledwie Teressa skończyła swoje usprawiedliwienie, pan Verduron, umiejący żyć na świecie i mający pretensyę do przyzwoitego obejścia w towarzystwie, zwłaszcza że w młodości swojéj uważany był za prawdziwego koryfeusza menueta, zatrzymał się o pięć kroków od pani Robertowéj i złożył jéj pierwszy głęboki ukłon, z wdzięcznie zaokrągionemi rękoma, łokciami wystającemi nieco, piętami doskona-