Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/269

Ta strona została przepisana.

rze mówiąc, to istne jakieś nieszczęście, nie prawdaż, pani, — rzekł armator zwracając się do Zuzanny, — żeby też tak oko utracić od uderzenia piką!
— Jakto? — zawołała pani Robertowa, spoglądając na Segoffina z zadziwieniem, — jakto od uderzenia piką?...
— To tylko przenośnia taka, — odpowiedział Segoffin heroicznie, zdobywając się na grymas jeszcze więcéj skomplikowany. — Pan Verduron, który zawsze bardzo jest dowcipny, nazywa mój wypadek, przez który oko utraciłem, uderzeniem piki, oto cała historya. Ale zawsze to jest winą tego niegodziwca optyka w Lugdunie.
Ostatnie słowa zwrócone wyłącznie do Zuzanny, zostały tak cicho wymówione, że je tylko ona sama usłyszała, zwłaszcza że armator rozweselony żartem Segoffina, śmiał się z całego serca i nie wiedział wcale co jego znajomy na końcu powiedział.
Poczem Zuzanna odezwała się do armatora:
— Służąca uwiadomiła mnie właśnie, że Pan życzyłeś sobie widzieć się z panem Cloarek w jakimś interesie bardzo ważnym.
— Tak jest, piękna pani, w interessie bar-