Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/276

Ta strona została przepisana.

— Mój kochany, — rzekł Pan Verduron przerywając kommissantowi Iwona, — domyślasz się pewnie, że zanadto jestem grzeczny, albo raczéj, że zbyt wielkim jestem egoistą, ażebym nie miał pójść za uprzejmą radą tych pięknych dam i poczekać tutaj na tego kochanego ka...
— Bardzo dobrze! — zawołał z pośpiechem Segoffin, — bardzo dobrze, nie mówmy już o tem;.. chciałem jak najlepiéj zrobić... ale dopóki pamiętam, PanieVerduron, — dodał odsuwając się dosyć znacznie od Sabiny i Zuzanny, i kiwając na armatora ażeby się zbliżył do niego, — słuchajno Pan... mam Panu coś powiedzieć na osobności...
— Ah! słuchajno, mój kochany, — odpowiedział armator głosem czuło romansowym, chcesz widzę koniecznie oddalić mię od tych pięknych dam? Knujesz chyba jaki spisek przeciwko mojéj przyjemności?
— Słowo honoru, Panie Verduron, — zawołał Segoffin, lękając się już ażeby i to nowe jego usiłowanie nie zostało bezużytecznem, mam panu powiedzieć rzecz nadzwyczajnie ważną... proszę tylko o dwie minuty czasu...
— Dwie minuty! wszakże słyszycie, piękne