Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/283

Ta strona została przepisana.

mienie z powodu téj nagłej zmiany postępowania Segoffina pogrążyło armatora, kommissant zawołał głosem jeszcze donośniejszym:
— Tak... jesteś bezczelnym zuchwalcem... stary niegodziwcze...
— Segoffinie, — wolała drżąca z przerażenia Sabina, — na imie boskie zaklinam cię... co ty mówisz?
— Co znowu! — odezwał się nareszcie armator, — ty się ośmielasz traktować mnie w taki sposób... w obecności tych dam?
— Odprowadź Pannę natychmiast, — rzekł po cichu Segoffin do Zuzanny, — bo tu nastąpi okropna scena i ona się przestraszy znowu.
Poczem przysunąwszy się jeszcze kilka kroków do armatora, dodał zmuszając go do cofania się aż nad brzeg rowu.
— Stary upudrowany motylu co wyglądasz jak szczur z mąki, zobaczysz jakiego mi ty dasz nurka w tym rowie...
I uchwycił za kołnierz pana Verduron który nsiłując daremnie wydrzeć się z rąk jego wołał:
— Ależ ten nieszczęśliwy, oszalał. Widzianoż kiedy podobnego szaleńca! on mnie znieważa!