— Ale ponieważ taka rozmowa była dla mnie jak przechadzka po rozżarzonych węglach... stoczyłem Pana w głąb tego rowu, dlatego tylko, ażeby go oddalić od Panny Cloarek i jéj ocmistrzyni; środek ten był trochę grubijański ale co się stało odstać się nie może.
— Segoflinie... przebaczam ci, — zawołał Pan Verdnron wspaniałomyślnie; — przekonywam się nawet żeś bardzo zręcznie sobie postąpił, gdyż...
Dalsza rozmowa dwóch mieszkańców rowu została przerwana odgłosem szybkich kroków i mową pana Cloarek, który wołał:
— Gdzież to... gdzie oni są?
— Niestety! mój Boże! oni obadwaj wpadli do rowu, — odpowiedział głos Teressy.
W krótce Iwon stanął nad baryerą.
Na widok swego armatora, Pan Cloarek stanął jak skamieniały; potem, pomyślawszy że obecność pana Verduron mogła była zdradzić tajemnicę, którą dotąd tak starannie ukrywał, zbladł z gniewu i obawy mówiąc:
— Przeklęty człowiek!... Pan tutaj.... jak się odważyłeś...
Segoffin, pomimo że kulawy, dosyć jeszcze
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/289
Ta strona została przepisana.