Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/296

Ta strona została przepisana.

— I cóż tam o mnie mówią? — zawołał Cloarek, lękając się o swą tajemnicę i przypominając sobie że dziennik len czytywany bywał i w jego domu. — Do pioruna! Mości panie, czy to nowa jaka niedelikatność z twojéj strony?
— Uspokój się Pan, kochany kapitanie, jest tam tylko mowa o nieustraszonym korsarzu Kamienne serce, jego sposobie walczenia, uderzania na nieprzyjaciela i t. d. i t. d. słowem same szczegóły o marynarzu... ale o człowieku prywatnym...
— I to już za wicie — przerwał Cloarek z niecierpliwością, chociaż uspokojony w swój obawie. — W tem wszystkiem uważam postępowanie Pana bardzo niewłaściwem.
— Przynajmniej, mój kochany kapitanie, nie uczyniłem tego w złych chęciach, a zresztą co się stało odstać się może, jak powiada ten stary diabeł Segoffin, i nie ma grzechu, któregoby przebaczyć nie można! nie prawdaż?
— Mniejsza o to... ale mów Pan daléj... albo raczéj, jak mi się zdaje, nie potrzebujesz już nic więcéj mówić... Przybyłeś Pan tutaj ażeby mi zaproponować nową wyprawę... nie zrobię tego... to rzecz więc skończona.
— O! wcale nie, kochany kapitanie, rzecz nie