czniejszych kapitanów marynarki angielskiéj; a na nasze nieszczęście, człowiek ten zawsze tak był szczęśliwy we wszystkich swoich potyczkach z naszemi okrętami że go nawet przezwano dostarczycielem pontonów.
— Ponieważ to on prowadzi ten bogaty statek, przyjemnieby mi było, chociażby mnie to moje ostatnie oko kosztować miało, — rzekł Segoffin, — przyjemnieby mi bardzo było umieścić wygodnie 18 funtową kulę w brzuchu tego dostarczyciela pontonów, ale do stu piskorzy ja nie mam szczęścia.
— Spotka cię jeszcze to szczęście, spotka, mój stary morski wilku.
— Kiedy ja nie mam łaski u Pana Boga, mój Panie Verduron.
— I cóż, kochany kapitanie, — odezwał się po chwili armator, — milczenie Pana daje mi do zrozumienia że przyjmujesz; byłem tego pewny. Cóż u licha! pomyśl Pan tylko jaki to zaszczyt, jaka korzyść! cztery do pięciukróć sto tysięcy franków łupu! i przyprowadzić tego Vangarda na linie Głowni Piekielnéj.. wszystko w przeciągu czterdziestu ośmiu godzin... ani mniéj, ani więcéj, schować do kieszeni
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/299
Ta strona została przepisana.