Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/308

Ta strona została przepisana.

dziony do rospaczy, czuł bowiem dobrze, że zamiar armatora mógł być urzeczywistnionym; i byłby się już rzucił na niego gdyby nie Segoffin, który widząc armatora w prawdziwem niebezpieczeństwie, zasłonił go własnem ciałem, mówiąc do Iwona:
— Ah! Panie, on ma pod swoim pudrem siwe włosy... to starzec...
— Bij mnie Kapitanie, zabij nawet, jeżeli ci się podoba, — zawołał armator, — ale dla tego nie przeszkodzisz wcale majtkom przybyć tutaj, jeżeli sam do nich nie pojedziesz.
— Panie, — rzekł Segoffin do swego pana, słuchając pod drzwiami. — Uspokój się Pan, nie mów tak głośno, bo słyszę że ktoś nadchodzi...
— Nie wpuszczaj nikogo, — zawołał Cloarek.
Segoffin poskoczył ku drzwiom, gdy te otworzyły się nagle, i Zuzanna, blada, przerażona wbiegła do pokoju i załamując ręce rzekła:
— Ah! Panie... pójdź Pan... pójdź prędko.
— Cóż się stało?
— Panna...
— Moja córka... cóż jéj jest?...