— Ah! Panie... tak jestem wzruszona... chodź Pan... chodź...
Cloarek zapominając o wszystkiem, wybiegł nagle za ochmistrzynią, zostawiwszy w gabinecie armatora z Segoffinem.
— Panie Verduron, — rzekł stary sługa do właściciela okrętu, — nie pochlebiając Panu, pięknie się wywinąłeś... Teraz mogę tylko jednę radę Panu udzielić, to jest ażebyś się wyniósł jak najprędzéj... natychmiast nawet.
— Tak jest, — odpowiedział armator chwytając z pośpiechem laskę i kapelusz, — może ty masz słuszność.
— O! wielką mam słuszność.
— Słuchaj, ty wiesz, że w duszy, poczciwy jest ze mnie człowiek, i prawdę powiedziawszy, żałuję żem się tak daleko posunął co do téj nowéj wyprawy, gdyż nie wiedziałem wcale że Kapitan ma córkę, i że mu tyle na tem zależy, ażeby przed nią utaić iż był korsarzem; ale teraz już to nie jest w ludzkiéj mocy, ani nawet w mocy Kapitana, wstrzymać tych djabelskich majtków od przybycia do niego, jeżeli sam do nich nie pójdzie. Zwąchali oni ogromny łup i zaciętą bitwę, zatem nic ich od tego
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/309
Ta strona została przepisana.